sobota, 27 czerwca 2015

Rozdział dwudziesty drugi

Zimna ziemia i kapanie wody, zaczęło doprowadzać Sakurę do szaleństwa. Wiedziała, że te czynniki połączone razem, prędzej czy później, doprowadzą jej pęcherz do buntu, a jak zdążyła zauważyć, nie było w pobliżu toalety. Była zamknięta w małej klitce, która wywołała by u osoby z klaustrofobią bezapelacyjne szaleństwo. Od wolności oddzielały ją tylko metalowe pręty, ale wiedziała, że w jej obecnym stanie nie zdoła się ich pozbyć. Została jej niewielka ilość chakry i najrozsądniej było zachować ją na później. Poza tym, samo wyrwanie krat wiele jej nie pomoże. Nie miała pojęcia o swojej lokalizacji, więc nie wiedziałaby, gdzie znajduje się wyjście. Jej wspomnienia co do tego jak tu się znalazła były nieco mgliste, choć wyraźnie pamiętała kto był powodem tej gównianej sytuacji. 
Uchiha cholerny Sasuke.
Miała szczerą nadzieję, że jest to część jakiegoś wielkiego planu zbawienia świata, o którym nie raczył jej poinformować, bo w tym momencie była w nastroju na mordobicie. 
Westchnęła ciężko. Nie chciała tego przyznać przed samą sobą, ale wyraz twarzy, jaki miał Sasuke, gdy oddawał ją w ręce wroga, wywołał u niej dreszcze. Teraz, gdy się nad tym głębiej zastanowiła, domyślała się, że to musiała być część aktorstwa. Lecz w tamtym momencie, poczuła się w pewien sposób zdradzona. Nie rozumiała tego. Nie powinna od niego nic oczekiwać, jednak zdała sobie sprawę, że zdążyła przywyknąć do jego wiecznie irytującego towarzystwa i gdyby się od nich odwrócił, dotknęłoby to ją, w pewien niezrozumiały dla niej sposób. 
Zmarszczyła brwi. To zdecydowanie nie był odpowiedni moment na płaczliwe rozmyślania o Sasuke. Tak właściwie, to żaden moment nie powinien być do tego odpowiedni. Dlaczego w ogóle zawraca sobie tym głowę?
Odgłos kroków rozległ się w pobliżu, napinając jej ciało w gotowości. Chwyciła leżący niedaleko kamień i ukryła go w pięści. Raczej nikogo tym nie zabije, ale w obecnej sytuacji nie było miejsca na bycie wybrednym w wyborze broni.
Usłyszała charakterystyczne szczęknięcie metalu i chwilę później stał przed nią ten sam chłopak, na którego natknęli się z Sasuke. Błękitne włosy były związane w kucyk, a oczy pozbawione wszelkiego wyrazu, wywołując u niej uczucie dyskomfortu.
- Wstawaj. - Wyciągnął do niej dłoń, ale zignorowała ją i wstając nieco niezgrabnie spojrzała na niego wyzywająco. Jako więzień i osoba pozbawiona chakry, powinna przynajmniej mieć nieco dumy. Jakkolwiek dziecinnie by to nie wyglądało.
Odchrząknęła, nie chcąc by jej głos zadrżał.
- Gdzie idziemy? Do waszego przywódcy?
- Tak. - Spojrzał na nią uważnie. - Nie sądzę, żeby gdzieś ci się to przydało. - Kiwnął głową w kierunku jej dłoni.
Wzruszyła ramionami i wypuściła kamyk z ręki. Warto było spróbować.
- Czego ode mnie oczekujecie?
- Po to tam idziemy, żebyś się dowiedziała - burknął i ruszył w nieznanym jej kierunku. Nie mając większego wyboru, podążyła za nim.
Przez chwilę szli w nieznośnej ciszy, aż w końcu Sakura nie wytrzymała i wypaliła:
- Ile ty masz właściwie lat? Nie jesteś za młody na bycie w takiej organizacji?
Spojrzał na nią z urazą.
- Nie jestem dzieckiem - warknął.
Zmrużyła oczy, jakby oceniając jego wiek.
- Szesnaście - stwierdziła.
Chłopak westchnął, jakby każda kolejna chwila spędzona z Haruno sprawiała mu cierpienie.
- Siedemnaście - mruknął. - W przyszłym miesiącu.
Sakura powstrzymała się od uśmiechu.
- A jak masz na imię?
- Nie sądzisz, że wystarczy już tych pytań? Dlaczego w ogóle miałbym ci to mówić?
Wzruszyła ramionami.
- Ponoć mam być waszym medykiem. A przynajmniej według waszych planów.
Skręcili w kolejną już uliczkę. W końcu widać było oznakę cywilizacji, jaką była drewniana - nieco nierówna - podłoga.
- Przywódca zdecyduje o twoim losie.
- Nie mam nic do powiedzenia? - burknęła.
- Nie bardzo. - Zatrzymał się przed najzwyczajniejszymi w świecie drzwiami, które w żaden sposób nie odróżniały się od tych, które już mijali. Nic nie wskazywało na to, że jest tam zgromadzenie cholernie potężnych ninja. Bo właśnie to wyczuwała. Masywne pokłady chakry, pośród których rozpoznała też Sasuke. Dlatego nie była zdziwiona, gdy pierwszym co zobaczyła po wejściu, było mahoniowe spojrzenie, dosłownie przewiercające ją na wylot.
- Haruno Sakura. - Odwróciła głowę w stronę nieznanego jej głosu. - Niezmiernie się cieszę, że mogę cię w końcu poznać. - Po pełnym szacunku ukłonie, jaki złożył nieznajomemu już-za-miesiąc-siedemnastolatek, Sakura domyśliła się, że przemówił do niej przywódca we własnej osobie. Platynowe włosy, które jak przypuszczała, sięgały mu do ramion, były związane w starannego kucyka. Niebieskie oczy spoglądały na nią z rozbawieniem, a wysokie kości policzkowe i śniada cera, nadawały mu egzotycznej urody. Swoim wyglądem, przypominał jej nieco mieszkańców Suny, co postanowiła zapamiętać na przyszłość.
- Nazywam się Asami. - Wstał od stołu, gdzie oprócz Sasuke, siedziała tylko jedna osoba, której Sakura nie poświęciła żadnej uwagi i odsunął krzesło w zapraszającym geście. Chcąc nie chcąc, usiadła na wskazanym miejscu, które de facto, było po prawicy szanownego przywódcy i na przeciwko, już nie tak szanownego Sasuke.  Poprawiła się na krześle i rzuciła groźne spojrzenie dziedzicowi klanu Uchiha - tak dla zasady.
Asami roześmiał się cicho.
- Nie miej do niego żalu, moja droga. Zrobił to, co uznał za słuszne.
- Oczywiście, że tak - zironizowała, patrząc na Sasuke. - Dziękuję ci bardzo, za porwanie mnie i snucie planów o zniszczeniu wioski, w której spędziłam całe swoje życie. Nie mam pojęcia jak mogę się odwdzięczyć.
- Wiele słyszałem o twoich osiągnięciach w leczeniu - kontynuował przywódca, nie zwracając uwagi na jej komentarz. - Nie umniejszając oczywiście, twoim umiejętnościom walki.
- Czy te komplementy mają coś na celu? - zapytała znudzonym głosem, upominając się zaraz w myślach. Reprezentowała swoją wioskę. Może udałoby się coś wynegocjować. Trzeba było rozegrać to dyplomatycznie.
- Zdajesz sobie sprawę z tego, że czy ci się to podoba czy nie, zostaniesz naszym medic-ninja? - Jego głos nabrał stalowej nuty.
Walić dyplomację. Nigdy nie była w tym dobra.
- Zdajesz sobie sprawę z tego, że zachowujesz się jak dupek? - Usłyszała ciche warknięcie i uśmiechnęła się na widok tropiciela, który niedawno sprawił im tak wiele kłopotów. Swoją drogą, Sakura była ciekawa jak Sasuke przekonał go, że jest po jego stronie, po tym jak walczył by ją ochronić. - Wygląda na to, że zbyt długie przebywanie z psami, ma wpływ na ludzkie maniery. - Odwróciła się z powrotem do przywódcy. - Zapomniałeś o małym szczególe, gdy zdecydowałeś się na moją obecność w twoich szeregach. Do leczenia Fukushu potrzebna jest jedna rzecz, której nigdy nie zdobędziesz.
- A cóż to takiego? - uśmiech zniknął z jego ust tak szybko jak się pojawił.
- Moja zgoda.


~*~

Sakura została odprowadzona do przydzielonego jej pokoju, który w przeciwieństwie do klitki, w której wcześniej była, posiadał to co potrzebowała najbardziej. Łóżko i łazienkę. Korzystając z chwili samotności, Haruno załatwiła, dręczącą ją od dłuższego czasu potrzebę fizjologiczną i po szybkim odświeżeniu się, padła zmęczona na posłanie. Nie poleżała nawet pięciu minut, kiedy rozległo się pukanie do drzwi. 
- Proszę - burknęła, nie planując ruszania się z łóżka w najbliższej przyszłości. 
Do pokoju wkroczył ten sam chłopak, który towarzyszył jej cały dzień. Tym razem, trzymając w rękach tacę z jedzeniem. 
- Prześladujesz mnie?
- Zostałem wyznaczony, do sprawowania nad tobą nadzoru - mruknął. - Mam się upewnić czy niczego ci nie brakuje.
Podniosła się do pozycji siedzącej, z głośnym westchnięciem.
- Daj. - Wskazała tacę. 
Położył ją na łóżku i spojrzał na nią uważnie.
- Będziesz naszym medykiem?
Sakura cichym pomrukiem zadowolenia, skomentowała widok cielęciny i ryżu. Chwyciła pałeczki i pochłonęła kawałek mięsa.
- Nie sądzę.
- Dlaczego?
- To jak masz w końcu na imię?
Chłopak westchnął cicho, ale odpowiedział:
- Hibiki.
- Dlaczego dołączyłeś do Fukushu, Hibiki? - zapytała, nabierając dużą porcję ryżu.
- Moje pytanie było pierwsze - burknął, siadając obok niej.
- Pomaganie komuś, kto ma zamiar zniszczyć wszystko co jest dla mnie ważne, nie leży w mojej naturze. Twoja kolej.
Spojrzał na nią z irytacją. 
- Podział na wioski nie powinien istnieć - odparł z pewnością siebie. - I tak koniec końców, każdy dba tylko o siebie.  
Sakura zamarła z kawałkiem cielęciny przy ustach, po czym odłożyła go powoli razem z pałeczkami.
- Co cię skłoniło do tego myślenia?
- Nic konkretnego. - Spuścił wzrok, dając jej do zrozumienia, że nie chce rozmawiać na ten temat.
- Jeśli nie chcesz mówić, to pozwól, że ja zacznę. Nie wiem co się wydarzyło w twoim życiu i być może nie będę w stanie pojąć, czemu skończyłeś w takim miejscu. Jednak, chcę żebyś wiedział jaki jest powód istnienia wiosek. 
- Ściąganie podatków? 
- Opiekowanie się ludźmi. 
Prychnął lekceważąco.
- Oczywiście nie jest możliwym uchronienie każdego od wszystkich nieszczęść. - Zanim zdołała się powstrzymać, w jej głowie pokazał się obraz Takeshiego, ale zepchnęła tą myśl na dalszy plan. - Ale nasz Hokage traktuje wszystkich jak swoją rodzinę i zawsze stara się pomóc, jak tylko może. - Uśmiechnęła się na wspomnienie przyjaciela. 
- Nieprawda! - syknął. - Kiedy wojna się skończyła, Kage łatwo zapomnieli o ludziach, którzy nie mają co jeść. Tak było wygodniej. Pozbyć się słabszych, którzy nawet nie przydadzą się w odbudowie wioski. 
- Gdzie...? Skąd pochodzisz? - zapytała Sakura z niedowierzaniem. To było niemożliwe. Wiedziała, że w tamtym okresie, wszystkie wioski połączyły siły i starały się wykarmić każdego, kto tego potrzebował. Do tej pory pamiętała, jak Naruto osobiście nadzorował wysyłkę ryżu do Suny. Zapotrzebowanie było duże, ale nie na tyle by ktoś musiał głodować. 
- Czy to ważne? Wiem, że wszędzie było tak samo - spojrzał na nią z wyrzutem, jakby to ona była powodem jego głodu i zanim zdążyła zareagować wyszedł z pokoju, nie zapominając przy tym, by dramatycznie trzasnąć drzwiami.
Czy działo się coś o czym nie wiedzieli?

***
Tak z ciekawostek: Asami to po grecku srebro
Da da dam
Po wielokrotnych groźbach, z moim tyłkiem w roli głównej (pozdrowienia dla Aerix) w końcu zmobilizowałam się, żeby coś napisać :)
Możliwe są błędy, bo godzina późna (4:15 jakby ktoś chciał wiedzieć) Jak sobie pośpię i doprowadzę się do użytku, to przeczytam jeszcze raz i sprawdzę.
Mam na zakończenie pewną niespodziankę. Moja dobra koleżanka Firuze zgodziła się, aby narysować co nieco do TCP. ^o^ 
Rysunek number one:

5 komentarzy:

  1. Długo się czekało, ale się opłacało.
    Nie wiem jak to skomentować dlatego napiszę że to było cudeńko ! !!!!! Słyszysz ? C U D E Ń K O. :)
    Pozdrawiam i weny

    OdpowiedzUsuń
  2. Czemu tak krótko? ;___;
    To ja już wylałam swój główny żal xd to przyszedł czas na to, żeby Cie przeprosić, bo maaaaaasę czasu już tu nie komentowałam, a ja, jak już zacznę komentować czyjś blog, lubię tego nie przerywać. W końcu wtedy autor najlepiej wie, że jego stały czytelnik jest naprawdę tym stałym :)
    Jestem ciekawa, co będzie dalej z Sakurą. Swoją drogą to jest takie śmieszne, że zazwyczaj badassi, którzy ją porywają, jako medyka, zazwyczaj nie martwią się o to, czy medyk będzie chciał współpracować, ważne, że go mają xD Ale żebyś nie myślała, że mam Ci to za złe- nie! W fajny sposób to wykorzystałaś, pokazując odważną, lojalną i pewną siebie Sakurę, która jasno powiedziała, że nie mają jej zgody <3
    Głowię się nad tym, jak też Sakura stamtąd ucieknie. Chociaż w sumie Sasuke jest względem niej wolny, więc mógłby wrócić z odsieczą... Jednak mam przeczucie, że tak nie zrobi, będzie wolał sam wszystko załatwić, tak myślę :)
    Pozdrawiam i weny życzę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Długi komentarz <3
      Dziękuję ślicznie, ze jednak zdecydowałas się napisać :)
      Uwielbiam takie komentarze i bardzo motywują mnie do pisania.
      Sasuke zawsze ma swoje plany. W pewien sposób szanuje Sakure, ale jest zbyt przyzwyczajony do załatwiania spraw na własną rękę.
      Mam nadzieję, że jeszcze od Ciebie usłyszę ^-^

      Usuń
  3. Czooo ten Sasuke, co on wyrabia, no ;-----------;
    Nawet nie spodziewałam się, że on będzie w tej organizacji, ale myślę, że to część planu i nie zdradzi Sakury (mam nadzieję!). Jednak i tak nie wiem co temu draniowi chodzi po głowie, i jak ma zamiar to załatwić. Zwłaszcza, że plany tej organizacji są nie za ciekawe. I mam nadzieję, że Sakura nadal będzie uparta i im nie pomoże.
    Hibiki wydaje się całkiem sympatycznym chłopakiem, tylko nieco zagubionym w świecie. Może jeszcze będą z niego porządne ludzie. XD

    Z błędów wyłapałam tylko:
    "Uchiha cholerny Sasuke." Przecinek po "Uchiha"

    To ja mykam, życzę pokładów weny, trzymaj się!
    Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń