Jak zwykle pozwolę sobie na krótki wstęp.
Po pierwsze: Zauważyłam, że niektórzy nie zrozumieli(prawdopodobnie źle napisałam...), sceny z przewrażliwioną sekretarką Naruto. Paring Narusaku nie zaistnieje w tym opowiadaniu. Z całym szacunkiem dla fanów Narusaku, ale naprawdę go nie trawię, a w moim sercu na zawsze pozostanie Naruhina. Tak więc, scena, gdy sekretarka mówiła o tym, że Sakura chce wyrwać Naruto, miała na celu tylko i wyłącznie przedstawienie jej paranoi, nic więcej.
Po drugie: Mam małą prośbę. Dużo osób pisze jako "Anonimowy". Nie mam nic przeciwko temu. Rozumiem, że ktoś nie będzie zakładał specjalnie konta na blogspocie, tylko, żeby skomentować mojego bloga. Ale prosiłabym, abyście się jednak podpisywali na końcu komentarza(patrz komentarze Yoruichi <3), ponieważ nie mam zielonego pojęcia komu odpisuję. Dziękuję ;)
Po trzecie: Wyniki sondy!
W sondzie wzięło udział 20 osób.
24-20 jedna osoba
19-17 osiem osób
16-14 dziewięć osób
13-10 dwie osoby
Wygląda na to, że dominują osoby w przedziale 16-14. Dziękuję wszystkim za udział ;) Sonda została przeprowadzona z czystej ciekawości xDD
No dobra koniec tego dobrego. Zapraszam na rozdział! ;D
********
Swój kolejny dzień Sakura rozpoczęła od dyżuru w szpitalu. Od zdartych kolan po skręcone kostki, takie przypadki przewijały się przez cały dzień, sprawiając, że była coraz bardziej zdenerwowana. W Konoha pełno było ninja, którzy mogli uporać się z tym bez problemu, ale oczywiście wszyscy musieli przychodzić z tym do niej. Gdy w końcu jej cierpliwość się wyczerpała, zadała to pytanie personelowi szpitala. Wszyscy zgodnie odpowiedzieli:
- Bo jest pani najlepsza.
Nie żeby jej to nie pochlebiało. Bycie uważaną za jedną z najlepszych medic-ninja w całym kraju, jak i poza nim, skutecznie łechtało jej ego. Jednakże wiążące się z tym obowiązki i odpowiedzialność za cudze życie, doprowadzały ją czasem na skraj rozpaczy.
- Haruno-san! - donośny, lekko drżący głos odezwał się zza drzwi jej gabinetu.
- Wejść! - krzyknęła, podnosząc się z krzesła.
- Pilne wezwanie! - Niska blondynka stanęła w jej gabinecie, trzymając się za serce i dysząc ciężko.
- Co się stało Nanako?
- To straszne - wyjęczała, cała zielona na twarzy. - O-on...
- Wystarczy już, usiądź. - Złapała ją pod ramię i podprowadziła do kozetki. - Gdzie?
- Sala numer trzy, ale Haruno-san... - Nie zdążyła dokończyć, albowiem Sakura już pędziła w wyznaczonym kierunku, zostawiając za sobą tylko biały ślad fartucha.
Wpadła do sali niczym burza i złapała za rękę stojącą obok pielęgniarkę.
- Co się stało?
Nim dziewczyna zdążyła odpowiedzieć, Sakura spojrzała na stół operacyjny. Jej oczy rozszerzyły się ze zdziwienia. Mężczyzna przed nią znajdował się w dość niecodziennym stanie. Haruno podeszła do niego, by z bliska przyjrzeć się przebijającej go na wylot belce. Zmarszczyła brwi, zastanawiając się jak mu pomóc. Należało postępować bardzo ostrożnie. Teraz belka działała jak korek, powstrzymując krwawienie. Wyjęcie jej bez uprzedniego przygotowania, byłoby jednoznaczne z wyrokiem śmierci.
Dopiero po chwili mężczyzna odwrócił głowę, ujawniając swoją tożsamość.
Sakura cofnęła się bezwiednie o kilka kroków, czując jak oblewa ją zimny pot.
- Takeshi - wykrztusiła.
- Witaj Sakura, może mała pomoc? - wykrztusił a jego wyraz twarzy jasno mówił, że każde słowo sprawiało mu niewyobrażalny ból. Mimo to, wciąż udało mu się uśmiechnąć w ten sam arogancki sposób, który tak dobrze znała.
Pomoc? Jedyne o czym teraz myślała to dobicie go, póki miała szansę!
Sakura zagryzła wargę, rozdarta pomiędzy wydarzeniami z przeszłości a lekarskim obowiązkiem. Zdziwiła się, że nie poleciały łzy. Być może przepłakała już wystarczająco wiele. Teraz przepełniała ją głównie gorzka gorycz i złość na samą siebie za swoją głupotę i naiwność.
- Haruno-san - odezwała się ta sama pielęgniarka, na którą Sakura naskoczyła w drzwiach sali. - Wymagana jest operacja. Musimy się pośpieszyć.
Jej głos zadziałał na Haruno niczym kubeł zimnej wody. Zebrała się w sobie, przeczyściła gardło, by mieć pewność, że głos jej nie zadrży i krzyknęła:
- Natsume przygotuj pacjenta do operacji! Haruma biegnij po Nagasakiego!
Spojrzała na wciąż stojącą przy niej pielęgniarkę i dodała już ciszej:
- Czy Shizune jest wolna?
- Z tego co wiem, nie ma żadnych zaplanowanych operacji.
- Biegnij po nią i powiedz jej, że przejmę jej obowiązki. Niech się przygotuje do operacji.
- Nie będzie pani operować? - Brunetka spojrzała na nią zszokowana. To był pierwszy raz, gdy Haruno odmawiała brania udziału w tak skomplikowanej operacji.
Sakura kiwnęła tylko głową i ruszyła do wyjścia, czując, że robi jej się niedobrze.
~*~
Sakura potrząsnęła głową, zauważając, że od paru minut bezmyślnie wpatruje się w kartę pacjenta. Westchnęła ciężko i ponownie zaczęła ją uzupełniać.
Widok Takeshiego wytrącił ją do tego stopnia, że nie mogła się skupić na żadnym zadaniu, które miała zrobić za Shizune. Sakura z coraz większym przerażeniem uświadamiała sobie fakt, iż Takeshi jest ranny. To oznaczało tylko jedno. Naruto nie mógł go wysłać na żadną misję. Takeshi miał spędzić w wiosce najbliższe tygodnie i już nic nie trzymało go z daleka od Haruno...
~*~
- Co zamierzasz zrobić, Naruto-kun? Nie możesz wysłać go na żadną misję.
- Nie wiem - westchnął ciężko blondyn, spoglądając z bólem w swych błękitnych tęczówkach na swoją narzeczoną. - Nie mam zielonego pojęcia co mogę zrobić, aby jej jakoś pomóc. Nie wyślę jej przecież na jakąś ekstremalnie długą misję. - Schował twarz w dłoniach, po czym westchnął ponownie.
- Nie możemy pozwolić, by zostali sami choć na chwilę - stwierdziła stanowczo Hinata. - Poproszę Ino, żeby wprowadziła się do Sakury na jakiś czas.
- Ale Ino nie może być z nią zawsze i wszędzie. Teraz od kiedy zeszła się znowu z Saiem praktycznie się od niego nie odkleja. Trzeba będzie wyznaczyć ludzi do jej pilnowania.
- Sakura się nie zgodzi.
- Sakura nie musi wiedzieć.
~*~
Ktoś ją śledził. Była tego pewna.
Być może w porównaniu do Naruto i Sasuke nie była wyjątkowo uzdolniona Lecz była jedna rzecz, w której mało kto mógł ją prześcignąć i z której była wyjątkowo dumna. Chodziło mianowicie o wykrywanie chakry.
Przeanalizowała sytuację.
Kto ją śledził?
Ktoś z nowej organizacji? Mało prawdopodobne, zważywszy na to, że była w środku miasta, a środki bezpieczeństwa, które podjął Naruto, były wyjątkowo surowe.
Takeshi? Rana w brzuchu i masa środków przeciwbólowych, uziemiły go w szpitalu przynajmniej na dwa tygodnie.
Więc kto?
Wysiliła zmysły, by odnaleźć osobę, która ją śledzi, poprzez jego chakrę. Mimo wielu mijających ją ninja i prób ukrycia chakry przez tajemniczego osobnika, udało jej się. A to co odkryła sprawiło, że prawie się przewróciła z wrażenia.
- Chouji?!
~*~
- Co to ma znaczyć, Naruto? Dlaczego kazałeś mnie śledzić?
Naruto zacisnął wargi w cienką linię, dzielnie wytrzymując wymierzony w niego oskarżycielski wzrok. Wszystko poszło nie tak. Bezmyślnie pozwolił Choujiemu na bycie strażnikiem. Z początku nie planował ofiarować mu tej pozycji, ale gdy zobaczył na spotkaniu jego błagalny wzrok i chęć pomocy przyjaciółce, nie potrafił mu odmówić. Teraz przeklinał się za swoją słabość. Według pierwotnego planu Chouji powinien ochraniać Sakurę dopiero za dwa tygodnie, gdy Takeshi wyjdzie ze szpitala. Lecz porywczy, miłujący jedzenie Akimchi, ruszył praktycznie od razu po otrzymaniu zadania.
- Posłuchaj Sakura... - zaczął.
- Nie, Naruto to ty mnie posłuchaj. Doceniam to, że się o mnie martwisz - dodała spokojniejszym głosem. - Ale poradzę sobie. Nie jestem słaba.
- Dobrze zdaję sobie z tego sprawę, ale... - Naruto w porę ugryzł się w język, nie dokańczając zdania.
- Ale co?
Ale stajesz się bezsilna, gdy go widzisz.
- Nieważne - mruknął, nie mówiąc tego, co naprawdę miał na myśli.
- Jeśli będę potrzebowała pomocy, to cię o nią poproszę.
- Rozumiem - zakończył pojednawczo, w głębi duszy wiedząc, że dziewczyna w żadnym wypadku nie zwróci się do niego o pomoc. Miała irytującą tendencję do trzymania wszystkiego w sobie, mimo otaczających ją przyjaciół. Gdyby rok temu sami nie zauważyli, że coś jest nie tak, Sakura żyłaby teraz w strachu i cierpieniu jako żona Himury Takeshiego.
~*~
Rok wcześniej
Sakura wtuliła głowę w poduszkę, wzdychając cicho. Wyciągnęła rękę i poklepała miejsce obok niej, z ulgą zauważając, że jest puste. Już wyszedł.
Przekręciła się na plecy i rozejrzała po pokoju zamglonym wzrokiem. Mieszkanie, któro zajmowała z Takeshim od dwóch miesięcy, wyglądało jakby przeszło przez nie tornado. Porozrzucane na podłodze ubrania i książki, przewrócona lampa i złamane krzesło nie były jedynymi ofiarami wczorajszej „namiętności” Takeshiego.
Sakura z głośnym jękiem podniosła się do pozycji siedzącej, owinęła się ciasno prześcieradłem i ruszyła do łazienki, uważając by nie nadepnąć na rozbitą butelkę po winie.
Po dwudziestu minutach stania pod prysznicem, uznała, że w żaden sposób nie zmyje brudu, który odczuwała. Wytarła się spoglądając na pręgi i siniaki pokrywające jej ciało z wyraźnym obrzydzeniem. Z przepełniającym ją wstydem i niechęcią do samej siebie, zabrała się za leczenie tych najbardziej widocznych.
Siedziała przy kuchennym stole, z rozkoszą popijając gorącą czekoladę. Modliła się o to, żeby Takeshi wrócił późno i na dodatek zmęczony. Miała nadzieję na odrobinę odpoczynku.
Całe jej ciało spięło się, gdy usłyszała trzask drzwi wejściowych. Sakura zacisnęła ręce na kubku tak mocno, aż zbielały jej knykcie.
Takeshi wszedł do kuchni, rzucając torbę z bronią na ziemię. Podszedł do niej i przytulił ją od tyłu, wkładając jej rękę pod koszulkę i wyraźnie dając jej do zrozumienia na co ma ochotę. Sakura odstawiła kubek lekko drżącymi rękami, po czym odwróciła się w jego stronę, zmuszając się do uśmiechu.
- Teraz? Jestem zmęczona.
- Siedziałaś w domu cały dzień - odwarknął przyprawiając ją o nieprzyjemne dreszcze.
- No to może pójdziemy najpierw pod prysznic - zamruczała, jak miała nadzieję zalotnym głosem. Z trudem powstrzymywała się od grymasu obrzydzenia. Takeshi śmierdział krwią, potem i sake. To połączenie nie wróżyło nic dobrego.
Warknął niezadowolony i przestając bawić się w subtelności, po prostu pociągnął ją za rękę w stronę sypialni. Sakura wciąż utrzymując na ustach fałszywy uśmiech podążyła za nim, w myślach błagając, by ktokolwiek przyszedł jej na pomoc. Była silną kunoichi. Jednak gdy tylko spoglądała w te brudnobrązowe, zimne oczy przepełniało ją przerażenie, skutecznie pozbawiając ją woli do walki. Tak więc, szła za nim z gulą w gardle i cholerną świadomością, że niedługo będzie jego żoną.
~*~
- Co o tym sądzisz?
- Co? - odpowiedziała głupkowato Sakura, wyrywając się z zamyślenia.
Ino nadęła policzki ze złości.
- Mówię do ciebie od dziesięciu minut, a ty w ogóle mnie nie słuchasz - spojrzała na nią oskarżycielsko.
Ona i Ino wybrały się na kawę, by porozmawiać o skomplikowanym związku Yamanaki i Saia. Sakura mimo, iż chętnie pomogłaby przyjaciółce w jej rozterkach, nie miała teraz humoru na takie rozmowy.
- Przepraszam - odpowiedziała, uśmiechając się krzywo.
- Sakura - blondynka spojrzała na nią uważnie. - Coś się stało? Pokłóciłaś się z Takeshim?
Haruno drgnęła słysząc imię narzeczonego.
- Czyli jednak - westchnęła Ino. - O co poszło?
- To nic takiego, nie musisz się martwić - odpowiedziała wymijająco i podniosła się z krzesła. - Muszę już iść. - Rzuciła na stół kilka monet, by wyregulować rachunek.
- Sakura zaczekaj! - Ino złapała ją za ramię, sprawiając, że Haruno syknęła z bólu.
Blondynka spojrzała na nią zdumiona. Nie złapała jej przecież tak mocno!
Podniosła się z krzesła i szybkim ruchem odsłoniła ramię przyjaciółki. Wciągnęła gwałtownie powietrze, widząc sinofioletowy ślad po palcach.
- Sakura, co to jest? - szepnęła, ze zgrozą.
- Nic takiego, po prostu byłam na misji...
- Nie kłam Sakura! Dobrze wiem, że nie byłaś na misji od miesięcy. Takeshi nie chciał, żebyś... - Yamanaka zamilkła czując jak ogarnia ją gniew. - To był on, prawda? To on ci to zrobił, Sakura? Dlaczego nic nie mówiłaś? Przecież...
- Bo nic się nie dzieje, Ino! Jak możesz w ogóle mówić takie rzeczy?! - Odwróciła się od przyjaciółki i ruszyła w kierunku wyjścia, ignorując jej nawoływania i powstrzymując się od wybuchnięcia płaczem.
- Coś ty mu powiedziała? - Takeshi wpadł do mieszkania jak burza, rzucając torbę w kąt.
- Co? O co chodzi? - odpowiedziała Sakura.
- Hokage! Co mu powiedziałaś?! Wezwał mnie do siebie, oskarżając mnie o to, że źle cię traktuje. Tak więc, pytam się, co mu powiedziałaś?! - wywrzeszczał jej prosto w twarz.
- Nic! - odkrzyknęła przerażona, czując zbierające jej się w oczach łzy.
Ino, coś ty narobiła?
Takeshi złapał ją za ramię i pociągnął do góry, zmuszając ją do wstania. Jęknęła z bólu, czując, jak mocno ściska jej rękę. Spojrzała w jego oczy i wciągnęła powietrze ze świstem, widząc jego wściekłe spojrzenie.
On oszalał!
Pociągnął ją za rękę, prowadząc do sypialni.
Boże, niech ktoś mnie uratuje.
~*~
Ból.
Całe jej ciało płonęło. Chciała krzyczeć, ale jedyne co wydobyło jej się z gardła to stłumiony szloch. Spojrzała na Takeshiego z przerażeniem, czując, że zaraz oszaleje.
Kolejne uderzenie.
Poczuła jak jej głowa odskakuje w bok, pod wpływem wymierzonego przez Takeshiego siarczystego policzka. Oczy zaszły jej mgłą, a w ustach poczuła metaliczny smak.
- Błagam, przestań - wyszeptała, dławiąc się łzami.
Spojrzał na nią z obrzydzeniem, wymierzając jej kolejny policzek.
- Hokage śmie się wtrącać - warknął. - Jesteś moją kobietą! Należysz do mnie i mam prawo robić z tobą co chce! Jestem siostrzeńcem samego lorda feudalnego. Jakiś cholerny śmieć nie będzie robił mi wykładów!
Sakura nie miała pojęcia ile to trwało. W końcu stała się otępiała i przestała reagować na ból. Zaczęła ogarniać ją przyjemna cisza. Powoli odpływała i czekała na to z wytęsknieniem.
Lecz niestety ktoś postanowił jej w tym przeszkodzić.
- Sakura! O mój Boże!
Sakura została znaleziona cała we krwi, obdarta nie tylko z ubrań, ale również z godności.
oooo wreszcie! no no no widzę , że dowiedzieliśmy się co nie co z życia Sakury. Rozdział bardzo fajnie się czytało , ciekawie to wymyśliłaś , już wiemy przez jakie wydarzenie Sakura się zmieniła ,szkoda tylko , że w tym rozdziale nie było Sasuke , ale na pewno będzie w kolejnym . No cóż , jak zwykle czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział , bo naprawdę mnie wciągnęło , dziś chyba z 10 razy wchodziłam i patrzyłam czy dodałaś notkę :D nowa notka będzie gdzieś tak za 2 tygodnie co nie ? ahh , strasznie będę na nią czekać , pozdrawiam -Yoruichi :)
OdpowiedzUsuńSuper rozdział, piosenka i obrazki też :D
OdpowiedzUsuńSakura i rozkapryszony kochanek uuu...
Nie mam kompletnie żadnego pomysłu na komentarz więc powodzenia przy czytaniu lektury, życzę duuużo weny, pozdrawiam i czekam na next'a :D
Jej piosenka genialna! *.*
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału, cóż, nie chce nic mówić, ale kiedy tylko przeczytałam o tym kolesiu, już wiedziałam, co się wydarzyło między nim a Sakurą... No, ale nic i tak czy siak podobało mi się. ;) Znalazłam tam parę błędów, ale teraz nie chce mi się ich szukać, więc przykro mi >.< ale taki leń ze mnie :D
No nic pozdrawiam i czekam na następny rozdział! ;3
Od kilku lat to moja ulubiona piosenka <3 Wymyśliłaś świetną historię Sakurze, nie wpadłabym nigdy, że taka silna kobieta jak ona w tym opowiadaniu przeżyła taki terror. Czekam na kolejnego :) /Yuki.
OdpowiedzUsuńBiedna Sakura :( Jak mogłaś jej takie coś zrobić?! XD Mam nadzieje, że opowiesz jak się zmieniła po tym burzliwym związku. 3mam kciuki, żebyś miała wenę. Ja generalnie nie widziałam błędów. Do kolejnego! :3
OdpowiedzUsuńkocham kocham i jeszcze raz kocham. twój blog jest genialny, tak samo jak każda postać zawarta w nim! rozdział mnie zaskoczył, nie spodziewałabym się, że Sakura przeżyła takie coś. czekam na następny!/Sunny
OdpowiedzUsuńPS: to mój pierwszy komentarz, bo dopiero co odkryłam tego bloga :>
No, no rozdział mnie rozwalił *.* Dopiero teraz zacznie się akcja. Żal mi Sakury, zastanawiało mnie jej nagła zmiana charakteru, a tu takie BOOM. Czekam na SasuSaku hahaha no i życzę weny ;) Pozdro.
OdpowiedzUsuńKiedy następny? -Sunny
OdpowiedzUsuńSzczerze? Nie mam pojęcia. W środę jadę do Gdańska i wrócę dopiero na weekendzie, więc prawdopodobnie właśnie wtedy ;)
UsuńOk, czekam z niecierpliwością :)-Sunny
UsuńFajny blog :D Wreszcie Sakura nie jest słabą i płaczącą dziewczynką tylko kobietą o silnym charakterze, która nie miała tak łatwo w życiu! To opowiadanie zaskoczyło mnie, oczywiście pozytywnie. Co do błędów, jakiś szczególnych nie zauważyłam- oprócz interpunkcyjnych, z czym ja sama mam problemy. Do następnego, byee :) /jak już muszę się podpisać to po prostu Kasia :)
OdpowiedzUsuńKiedy next?
OdpowiedzUsuńKurotenshi , ile ty piszesz ten rozdział :D -Yoruichi
OdpowiedzUsuńspoko spoko, mam już napisany w zeszycie ;))
UsuńMam już przepisaną połowę ;p
gdzie ten rozdział ?
OdpowiedzUsuń