niedziela, 16 lutego 2014

Rozdział piętnasty

Sakura zawsze lubiła szpitale. Zapach lekarstw i wszechobecna biel działały na nią uspokajająco. Za każdym razem, gdy myślała o tym miejscu kojarzyło jej się z życiem. Bo czy nie ratowało się tutaj ludzi? I to właśnie tutaj czuła się wyjątkowa i spełniona. Jej umiejętności były darzone szacunkiem a jej ego odpowiednio połechtane. Jednak tym co uważała za najlepsze był widok uśmiechniętej twarzy kogoś kogo właśnie uzdrowiła. Satysfakcja z dobrze wykonanej roboty wystarczała jej by mieć dobry humor do końca dnia. Dlatego nigdy nie potrafiła zrozumieć ludzi narzekających na szpitale. Niedorzecznym było żywienie negatywnych uczuć do miejsca, gdzie każdy próbuje ci pomóc. No cóż, tak myślała przynajmniej do dzisiaj.
Przez calutki dzień leżała przykuta do łóżka. Każdy jej ruch był dokładnie obserwowany przez wyznaczonych jej przez Mizukage ochroniarzy. Kiedy sądziła, że Uchiha Sasuke to najgorsza osoba jaka jej mogła się trafić na to stanowisko to niezwykle się myliła. Zrozumiała to, gdy jeden z tych dupków wszedł za nią do łazienki, mówiąc, iż nie ma mowy by zostawił ją samą choćby na minutę. Od tamtej pory Sakura starała się pić jak najmniej, by uniknąć jakichkolwiek potrzeb fizjologicznych. Ciągła paplanina pielęgniarki i bezustanne naruszanie jej przestrzeni osobistej, spowodowały u niej postanowienie by upewnić się czy pacjenci  w konoszańskim szpitalu nie są traktowani w ten sposób.
Kolejną rzeczą, która zaprzątała jej umysł była sprawa Sasuke. Nie była pewna obietnic złożonych przez Mizukage. Wiedziała o jej stosunku do Uchihy i niezbyt wielkiej determinacji do ratowania go. Mimo, że wrogość ze strony Konohy i Suny powinny popchnąć ją do działania, to Haruno wiedziała, iż inne wioski sekretnie nie życzą posiadaczowi sharingana jak najlepiej. Uchiha wyrządził wiele krzywd a krzywdy są tym co Kage potrafią wypominać najlepiej.
- Przygotować salę operacyjną! - okrzyk na korytarzu wybudził ja z rozmyślań. 
- Co się stało? - zapytała jednego z ochraniających ją shinobi. Zacisnęła pięści, gdy nie doczekała się odpowiedzi. Podejmując szybką decyzję, wstała z łóżka i ruszyła w kierunku drzwi. Tak jak się spodziewała, jeden z piesków Mizukage zaraz zastąpił jej drogę. Obdarzyła go nieprzyjemnym spojrzeniem.
- Ostrzegam cię - warknęła. - Nie jestem w dobrym nastroju, a żadnym wysiłkiem będzie skopanie ci tyłka.
Ninja widząc jej zdeterminowaną postawę zawahał się przez chwilę. To wystarczyło, by szybkim ruchem go wyminęła i rzuciła się do wyjścia.
Zamarła.
Wśród krwi i błota ledwo rozpoznała leżącą na noszach postać.
Czy on...?
- Krwawienie się nasiliło! - wykrzyknęła jedna z pielęgniarek, dociskając gazy do jednej z niezliczonych ran na ciele Uchihy Sasuke.
Odetchnęła z ulgą. Krwawił co było jednoznaczne ze stwierdzeniem, że wciąż żył.
Nie tracąc więcej czasu dopchała się do noszy, zgarniając po drodze maseczkę i rękawiczki. Ignorując zdziwione spojrzenia lekarzy, rozpoczęła leczenie. Rozpoczęła od najbardziej krwawiących ran. Haruno, zdawała sobie sprawę, że nie zdoła uleczyć go w całości. Miała na to zbyt mało chakry. Wciąż regenerowała ją po ostatniej "przygodzie". Mimo to, postanowiła  leczyć go, choćby miała zużyć przy tym całe swoje zapasy.
Była mu to winna.
Sasuke prawie zginął, by zapewnić jej bezpieczeństwo. Nawet jeśli zrobił to tylko dlatego, bo dostał takie rozkazy, nie zmieniało to faktu, że poświęcił przy tym całego siebie.
Ktoś złapał ją za ramię i odciągnął do tyłu.
- Co ty wyprawiasz? - wrzasnęła na tego samego shinobi, który nie chciał wypuścić jej na korytarz. - Muszę mu pomóc!
- Mizukage-sama zakazała wychodzić ci z pokoju. - Zaczął ją ciągnąć niczym upartego osła.
- O nie, mój drogi... - Wymierzyła mu porządnego prawego sierpowego, efektywnie zniekształcając mu twarz. - Nie wiem skąd ci przyszło do głowy, że możesz się zwracać do mnie na Ty, ale dla ciebie jestem tylko i wyłącznie doktor Haruno. Lepiej o tym nie zapominaj.
Zaczęli przenosić Sasuke na salę operacyjną, więc szybko podążyła  za nimi, przeklinając pod nosem. Przez tego durnia zmarnowała chakrę, którą mogła poświęcić na leczenie Sasuke.
~*~
Naruto odetchnął z ulgą. Właśnie skończył czytać przesłaną przez Mizukage wiadomość. 
Jego przyjaciele byli bezpieczni. 
Sasuke nieco uszkodzony, ale Uzumaki wiedział, że Sakura poskłada go do kupy. 
Obecnie pomagał Gaarze w posprzątaniu zamieszania, powstałego po ataku Fukushu. Nie chodziło tylko i wyłącznie o zniszczenia. Nagromadziło się strasznie dużo papierkowej roboty, której młody Hokage tak bardzo nienawidził. Więc, gdy Gaara nadzorował przesłuchiwanie jeńców, on w skupieniu wypełniał kolejne dokumenty, odkładając na bok te, wymagające podpisu Kazekage. Ślub jego przyjaciela został zniszczony, bo ta przeklęta organizacja chciała pozyskać medyka z Konohy, tak więc jako przywódca wioski był za to po części odpowiedzialny. Wykonywana przez niego praca, była jego małą pokutą za niedawne wydarzenie.
Gaara wszedł do gabinetu i spojrzał na rezydującego w nim obecnie Naruto, z lekkim uśmiechem. Blondyn spojrzał na niego znad papierów.
- Jak poszło?
Kazekage usiadł na jednym z krzeseł, przeznaczonych dla gości, z głośnym westchnięciem.
- Nie wyciągnęliśmy z nich więcej niż ponad to wiedzieliśmy wcześniej. Ci, których złapaliśmy znajdowali się na samym dole łańcucha pokarmowego. Mają bardzo dużo ludzi, ale tylko ci na samej górze posiadają jakieś istotne informacje.
- Jakie były ich rozkazy? - Uzumaki przerwał pisanie i spojrzał na przyjaciela z uwagą.
- Niezbyt skomplikowane. Atakować każdego kto się nawinie i zrobić jak największe zamieszanie. - Przeczesał palcami włosy. - Nie ma tutaj wątpliwości, że od początku chcieli oddzielić Sakurę i Sasuke od reszty.
- Wiadomo cokolwiek o ich dowódcach?
- Sama struktura ich organizacji jest dość przemyślana. Każda z tych osób, które złapaliśmy, mówiła coś o wielkim przywódcy, więc pewnym jest, że wszystkimi przewodzi jeden człowiek. Tyle, że to nie od niego bezpośrednio dostają rozkazy. Przekazują je podporucznicy i wygląda na to, że nikt nawet nie widział go na oczy.
- Podążać za kimś kogo się nigdy nie widziało. Musieli otrzymać niezwykle korzystne propozycje, by się na to zgodzić.
Gaara przytaknął. Otrzymali zapłatę wystarczająco dużą, by odważyć się na napadnięcie dwójki Kage. Zapłacono im zapewne dobrami, pochodzącymi ze zrabowanym wcześniej wiosek. Suna zaliczała się do jednej z nich. Nie były to wielkie napady, ale nie zmieniało to faktu, że ich własne pieniądze posłużyły się do ataku na nich. Frustracja rozsadzała Gaarę od środka, mimo, że na zewnątrz jego twarz wyglądała na względnie opanowaną. Tylko Setsuki wiedziała o targających nim emocjach. Uśmiechnął się w duchu na wspomnienie swojej świeżo poślubionej żony. Doskonale rozumiała sytuację w jakiej się znaleźli i bez zbędnego narzekania zabrała się do pomocy w odbudowie wioski. Jej determinacja była zdumiewająca. Momentami, mógłby przysiąc, że uporem i optymizmem dorównywała samemu Hokage!
Spojrzał na zawalone papierzyskami biurko. Teraz przydałoby się nieco tego optymizmu Setsuki.
- No dobra - westchnął. - To co mam podpisać?
~*~
- Musimy to zrobić, Haruno-san! Kiedy trucizna dostanie się do serca, on z pewnością umrze!
- Chcesz pozbawić shinobi ręki?! Zwariowałeś?! 
- Stopniowe oczyszczanie rany jest zbyt niebezpieczne! Jest zbyt wielkie prawdopodobieństwo, że nie zdążymy! Lepiej będzie pozbawić go ręki i upewnić się, że przeżyje! Nie mamy innego wyboru!
- Zawsze jest jakiś wybór - warknęła.
Czy oni byli nienormalni?! Dlaczego chcieli podjąć tak radykalne działania?! Lekarze z Kiri szokowali ją z każdą kolejna przepracowaną z nimi minutą. Dobrze, że w ogóle zauważyła miejsce zakażenia trucizną, zanim jedna z durnych pielęgniarek je zabandażowała. Małe rozcięcie otoczone sinymi plamami. Kolor zakrzepłej krwi nie wyglądał normalnie i każdy mający trochę oleju w głowie medyk, zwróciłby na to uwagę. Po dokładniejszych badaniach wyszło na jaw, iż w żyłach Uchihy od pewnego czasu krążyła trucizna, z jaką się jeszcze nie spotkała. Spowodowała brak czucia w ręce i różowowłosa medic-ninja z Konohy wiedziała, że następnymi etapami będzie martwica zakażonej kończyny, a następnie po dostaniu się trucizny do serca, bezapelacyjny zgon. Lekarze z Kiri chcieli jej wmówić, że najlepszym rozwiązaniem będzie amputacja ręki. Nawet nieznająca się na medycynie Mizukage, poparła ich pomysł. Lecz Sakura stanowczo się sprzeciwiła. Wiedziała, iż Sasuke wolałby umrzeć, niż żyć jako kaleka. 
Musiała znaleźć inny sposób.
Sytuacja bez wątpienia była nieciekawa. Trucizna przypominała działaniem tą, którą używał do swoich lalek Kankuro. Wiedziała, że wyciągnięcie od niego antidotum nie będzie łatwe, ale wiedziała, że przyciśnięty przez Naruto i Gaarę, z pewnością się zgodzi, na przesłanie fiolki. Dlatego kazała Mizukage wysłać posłańca z wiadomością. Pozostawało pytanie czy kobieta na pewno to zrobiła. Jeżeli nie, Sakura zmniejszy szansę na przeżycie Sasuke, jeśli będzie bezsensownie czekać na odpowiedź, która nigdy nie nadejdzie.
Naruto! Co powinnam robić?!
- Och... - Wszyscy spojrzeli na nią uważnie. - Naruto...
- Co ma pani na myśli? - zapytała zdezorientowana pielęgniarka.
- Gdzie są wasze medyczne zbiory? Szybko! Muszę coś sprawdzić!
Sakura przypomniała sobie drastyczny i nieco głupi pomysł Naruto na pozbycie się trucizny z ciała. Była to ich pierwsza poważna misja. Walczyli wtedy z Zabuzą. Na samym początku podróży, dwóch chunninów zaskoczyło ich swoim atakiem, a Naruto został draśnięty w dłoń. Wbił sobie kunaia w ranę, by upuścić z ciała truciznę.
Jednak w przypadku Sasuke takie rozwiązanie nie wystarczało. Trucizna zawędrowała za daleko.
Sakura zamierzała zaaplikować Sasuke w żyły kwas, by zniszczyć doszczętnie truciznę. Teraz pozostawało pytanie, czy zdoła go później uratować, zanim się doszczętnie wykrwawi?
~*~
- Naruto, jesteś pewien, że nie chcesz nikogo do nich wysłać? - Shikamaru zadał mu mu to pytanie już z po raz trzeci.
- Przecież są pod opieką Mizukage.
- I to właśnie mnie martwi - mruknął.
- Co masz na myśli?
- Mizukage nie jest zbyt pozytywnie nastawiona w stosunku do Sasuke.
- Chyba nie sugerujesz, że będzie próbowała go skrzywdzić? - ostrzegawczą nuta w jego głosie wyraźnie mówiła, że Nara musiał ostrożnie dobierać słowa. 
- Nie, oczywiście, że nie. Co nie zmienia faktu, że informacje, które od niej dostałeś mogły być nieco... niejasne?
- Niejasne?
- Naruto wiem, że darzysz Mizukage wielkim szacunkiem, ale musisz spojrzeć na to bardziej obiektywnie. Dostałeś krótką informację, że Sasuke został ranny, ale jego stan jest stabilny. Nie sądzisz, że to trochę za mało o kimś kto dopiero co stoczył walkę z tropicielem? Zdaję sobie sprawę z siły Sasuke, ale jakkolwiek potężny by nie był nie jest też niepokonany. 
Naruto zacisnął ust w cienką linię. Słowa Shikamaru dały mu do myślenia. Mężczyzna wyczuwając wahanie Hokage, zadał ostateczny cios.
- Dobrze wiesz co oznacza walka z tropicielem. Krycie się i obserwacja. Sasuke prawdopodobnie przez długi czas używał sharingana. Rozsądnym jest założenie, iż w czasie walki nie był w pełni sił. - Spojrzał na niego twardo. - Twoja wiara w ludzi jest rzeczą wspaniałą, Naruto, lecz teraz, kiedy jesteś Hokage, może się okazać twoim największym wrogiem.
Uzumaki schował twarz w dłoniach i westchnął ciężko.Kiedyś pozycja przywódcy wioski wydawała mu się czymś tak cudownym, teraz przygnieciony jej odpowiedzialnością, zaczął odczuwać jej negatywne skutki.
- Wyślij czteroosobową drużynę - burknął. - Mają mi złożyć szczegółowy raport o stanie zdrowotnym Sasuke.
Shikamaru uśmiechnął się lekko.
- Tak jest, Hokage-sama.
~*~
Sporządzenie idealnego kwasu i lekarstwa, które uleczy przeżarte żyły Sasuke, Sakurze zajęło jakieś trzydzieści minut. Czas uciekał jej między palcami, a ona nic nie mogła na to poradzić.Gdy w końcu wróciła do łózka Uchihy, ten nie wyglądał najlepiej. Sińce na jego ręce powiększyły się a twarz zbladła do tego stopnia, że w pierwszym odruchu Haruno pomyślała, że mężczyzna wędruje już po innym świecie. Głupie myśli wyparowały, gdy Sasuke zaczął rzucać się po łóżku w spazmach bólu.
- Przytrzymajcie go! - rozkazała, sama zajmując się dezynfekowaniem miejsca wokół rany.
- Nie może pani tego zrobić! To zbyt niebezpieczne! - wykrzyknął jeden z lekarzy. Rozejrzała się po sali. Większość obecnych patrzyło na nią jak na osobę upośledzoną. No cóż, właśnie miała wstrzyknąć pacjentowi kwas w żyły, jednak widok takiego wyrazu twarzy u kogoś takiego, spowodował u niej złość. Ci ludzie byli zszokowani jej rozwiązaniem, a sami jeszcze chwilę temu chcieli pozbawić Uchihę całej ręki! poważnie, co było z nimi nie tak?
- Co jeśli lekarstwo nie zadziała poprawnie?  - Jeden medyków, który przytrzymywał  Sasuke, rzucił jej rozpaczliwe spojrzenie.
- Wtedy wykrwawi się z powodu powyżeranych żył i ostatecznie umrze - odparła beznamiętnie, mimo narastającej w jej gardle guli. Po prostu, uspokajanie jego sumienia nie należało do jej obowiązków.
Chwyciła przygotowany uprzednio skalpel i zrobiła głębokie nacięcie, przecinając też skórę obok rany. Krew, która zaczęła z niej wypływać, pokazała jak wielkie zniszczenia wyrządziła trucizna. Ciecz była ciemna, niemal czarna. Miarowymi ruchami uciskała skórę wokół rozcięcia, pomagając zatrutej krwi wypłynąć. W tym samym czasie pielęgniarki zmieniały worki z krwią, którą podawały Sasuke. Haruno, widząc, że nadszedł odpowiedzi moment, wzięła głęboki oddech i podejmując decyzję wstrzyknęła mężczyźnie niewielką dawkę kwasu. Rana zaskwierczała nieprzyjemnie, a krew zabulgotała. Jedna z pielęgniarek zwróciła właśnie swój posiłek, utwierdzając różowowłosą w przekonaniu o niekompetencji medyków z wioski Mgły. Sakura wzięła kolejna strzykawkę i zaaplikowała lekarstwo, mające zregenerować żyły Uchihy. Gdy tylko to zrobiła, rozpoczęła leczenie własną chakrą, by wspomóc zasklepianie się rany.
Z przerażeniem obserwowała coraz większa ilość wypływającej krwi.
Nie.
Nie.
Nie!
- Nie waż się umierać, Uchiha! - Nawet nie zauważyła, że w porywie emocji wykrzyknęła to na głos. Zwiększyła ilość leczącej chakry.
- Zaaplikować kolejną dawkę lekarstwa! 
- To nie...
- Teraz!
Czuła napływające jej do oczu łzy. 
To nie miało prawa się wydarzyć. Przecież to był Uchiha cholerny Sasuke! Jemu zawsze udawało się przeżyć!
Czuła, jak jej chakra powoli się kończy.
Nie teraz! Nie w takim momencie!
Jeszcze bardziej zwiększyła siłę leczenia. 
To po prostu nie mogło się dziać!
Białe plamy pojawiły jej się przed oczami. Czuła jak traci siłę w kończynach.
- Haruno-san!
Przecież on nie mógł umrzeć, prawda?



***
Wow czuję się teraz naprawdę wrednie ^.^
Mam nadzieję, że się podobało, no pomijając końcówkę...

10 komentarzy:

  1. Jesteś wredna, wiesz? Kończyć w takim momencie powinno być karalne. Ughhh... wiesz ty co? Teraz muszę czekać na kolejny rozdział, który nie wiadomo kiedy się pojawi. Chociaż zapewne i tak obydwoje przeżyją, bo jest to dopiero 15 rozdział i wierzę, że w tej twojej główce rodzą się przeróżne pomysły na to opowiadanie, więc wszystko będzie dobrze. A jeżeli nie to wiedz, że będę twoją jeszcze większą fanką! Po prostu kocham dramatyczne końce i gdy mój ulubiony bohater jest ranny bądź nawet smutny to szeroki uśmiech ozdabia moją twarz. Jestem dziwakiem, wiem. Nie żeby słodzić ci tutaj przez cały czas ale przeczytaj jeszcze raz dziewiąte zdanie od końca, to z tym, że Uchiha zawsze przeżywał, bo takie jakieś dziwne mi się wydaje. Pozdrawiam cię bardzo serdecznie i czekam na następny rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też lubię dramatyczne końce(to wyjaśnia zakończenia moich rozdziałów ^.^), ale to dopiero początek opowiadania. Jeszcze musi się wszystko dobrze rozwinąć, bym mogła was porządnie wkurzyć :D

      Usuń
  2. Jesteś wredna!!! Jak można skończyć pisać w takim momencie?! Twoje zachowanie jest karygodne! Jestem zła. Wciągnęłam się w tą notkę jak nie wiem, czytam z zapartym tchem i myślę sobie: "O cholera, co się dzieję?" A tu nagle koniec! Takich rzeczy się nie robi. To powinno być zakazane. =D
    Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam i życzę weny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzę, że po tym rozdziale nieźle się naprzepraszam :D
      Po prostu musiałam! Broniłam się przed tym , ale mój wewnętrzny głos krzyczał:
      - Zakończ to w ten sposób! Zakończ! Zbyt wiele happy endów już na świecie!
      Więc żeby nie było na mnie. Ja się broniłam :)

      Usuń
  3. Super rozdział! Czy Sasuke przeżyje? Co będzie dalej? Mam co raz więcej pytań i żadnej odpowiedzi:( Mam nadzieję, że nowa notka będzie nie długo:D Zgadzam się również z komentarzami powyżej jak mogłaś przerwać w takim momencie! Życzę dużo, dużo weny do pisania tak wspaniałych notek jak ta i poprzednie:D Czekam na notkę z niecierpliwością:D Pozdrawiam cieplutko:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nowa notka już jutro. Jednak nie będzie to rozdział szesnasty, tylko taki króciutki special ;p
      Zapraszam serdecznie!

      Usuń
  4. Kończyć w takim momencie to sprytna sprawa, zachęcasz nas do czekania na dalsze losy tej historii. Sakura się chyba zmieniła moim zdaniem, przypomina niekiedy swoim zachowaniem starą pannę z dobrą pozycją w pracy, no cóż to moje zdanie:). Czekam na kolejna notkę i ciesze się, że wychodzą dużo dłuższe.
    Yoruichi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawdę się teraz staram z tą długością rozdziałów. Kiedy przeglądałam stare notki to przeraziłam się jakie mi to krótkie wychodziło. Więc dam z siebie wszystko!
      ^.^

      Usuń
  5. Nie dość, że tak długo każesz czekać na kolejny rozdział (oj zdecydowanie za długo! ot co!), to jeszcze kończysz w takim momencie. Naprawdę... wszystko super, świetnie, ale jak możesz nam! swoim czytelnikom robić takie coś! Wiesz, że utrzymywanie w niepewności, źle wpływa na psychikę niezaspokojonych fanów? Oj źle, bardzo źle xD
    A teraz tak bardziej poważnie (powiedzmy xD) Notka - świetna. Kage Mgły - niedobry człowiek. Ty - masz talent. I to na tyle z tego tematu :)
    Kończąc, pozdrawiam Cię i życzę bardzo duuuużo weny i czasu na pisanie, co by czytelnicy nie musieli za dużo się stresować, czekając na kolejny rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam za długie oczekiwanie, ale lenistwo mam w naturze.
      Moja diaboliczna część natury rozkazuje mi kończyć w takim momencie. Przepraszam, ale nie dało się inaczej ^.^

      Usuń